Witam wszystkich
Pora przedstawić uczestników wycieczki. Kierownikiem wyprawy jest Paweł, mój wieloletni kolega, właściciel klubu "Magnes" na ul. Zachodniej 44, biznesmen i amator podróży ekstremalnych. Jest mózgiem całej operacji i właścicielem Toyoty Landcruiser HDJ 80, dojrzałej, bo już pełnoletniej, możliwości której miałem okazję trochę poznać i w warunkach, w których będziemy jechać, nie zamieniłbym jej na najnowszy model Ferrari. Mam nadzieję, że uda mi się was do tego przekonać.
Przez najbliższe tygodnie będzie ona naszym środkiem transportu, domem,
kuchnią, centrum prasowym oraz psią budą, jako że trzecim uczestnikiem wyprawy
jest Piksel - pies rasy westland terier, również znany podróżnik (odwiedził
dotychczas 14 krajów), gentleman w każdym calu i pies na psy. Od razu
przypadliśmy sobie do gustu, co okazało się być dla mnie źródłem niemałych
korzyści, o których opowiem później.
W tym momencie na blogu pojawiła się interaktywna mapa.
Zaznaczaliśmy na niej punkty trasy, którą właśnie pokonywaliśmy. Dzięki temu
można było śledzić nasze postępy na bieżąco. Niestety, późniejsze, tragiczne
wydarzenia spowodowały, że umieszczenie interaktywnej mapy stało się
niemożliwe, więc zamieszczam mapkę całej trasy na końcu tej opowieści.
Część wpisów na blogu zamieszczana była na bieżąco, i tę
staram się zachować w oryginale, ale, ponieważ piszę to po siedmiu latach i po
wspomnianych tragicznych wydarzeniach, niektóre fragmenty wpisów będą w czasie
przeszłym. Za to poplątanie czasów z góry przepraszam, ale każdy, kto czytał Paragraf
22 Josepha Hellera, powinien to bez trudu zrozumieć;-). Tym samym zaspoiluję
trochę całość, ale kto nie chce, nie musi od razu lecieć do ostatniej strony.
Wyjazd opóźnił się o kilkanaście godzin, jako że środa
zeszła nam na pakowaniu i organizowaniu mocno ograniczonej przestrzeni
samochodu. Trzeba było zapakować mnóstwo potrzebnych (to się okaże) i
niepotrzebnych (to się na pewno okaże) rzeczy. Na pokładzie są gpsy, komputer,
sprzęt filmowy i fotograficzny, dwa spania, kuchnia, zapas jedzenia,
narzędzia, podnośniki, liny, pasy ściągające, dwa koła zapasowe, łańcuchy na
koła z dwucentymetrowymi kolcami i psia miska. Podobno mamy wszystko. Drobne
braki uzupełnimy po drodze.
Wyjechaliśmy w środę wieczorem. Przez Berlin, Hamburg, Kopenhagę, Goteborg w nocy z czwartku na piątek dojeżdżamy do Oslo. Z ciekawszych rzeczy, które widzieliśmy po drodze, należałoby wspomnieć o fantastycznych mostach łączących Odense z Kopenhagą oraz Kopenhagę z Malmo w Szwecji. Robią wrażenie.
Wyjechaliśmy w środę wieczorem. Przez Berlin, Hamburg, Kopenhagę, Goteborg w nocy z czwartku na piątek dojeżdżamy do Oslo. Z ciekawszych rzeczy, które widzieliśmy po drodze, należałoby wspomnieć o fantastycznych mostach łączących Odense z Kopenhagą oraz Kopenhagę z Malmo w Szwecji. Robią wrażenie.
Po drodze zepsuł się szybkościomierz i wyciekło trochę płynu z układu wspomagania kierownicy. Właśnie Paweł sobie przypomniał, że podczas jego wyprawy na Czukotkę w 2008 r. miał całą serię różnych awarii, co skończyło się pozostawieniem samochodu
W Oslo korzystamy z gościnności Magdy Kempy, w domu której
śpimy. Jutro rano wyjeżdżamy do Trondheim, Następny etap - Nordkapp.
Dziękuję za komentarze i słowa wsparcia, do zobaczenia.
Wojtek
Dziękuję za komentarze i słowa wsparcia, do zobaczenia.
Wojtek
Fajnie poznać całą ekipę, proszę koniecznie wymiziać Pikselka - straszny z niego słodziak ;-).
OdpowiedzUsuńZazdroszczę pobytu w Oslo, to piękne miasto. Z najnowszych nabytków na pewno warto odwiedzić gmach Opery :-). Mnie Oslo kojarzy się miedzy innymi z muzyką, chociażby z Jazzem z najwyższej półki -Jan Garbarek, Terje Rypdal, Jon Christensen, Tord Gustavsen...
Trzymam kciuki za dalszą bezproblemową wyprawę.
Wojtku!!!Nigdy nie wyjeżdżajcie w ŚRODĘ!!!;)))
OdpowiedzUsuń